Monia w Indonezji :)
bo marzenia są po to, żeby je spełniać!

Sier
17
ostatni Bintang i ostatnie wskazowki z przewodnika po Indonezji

ostatni Bintang i ostatnie wskazowki z przewodnika po Indonezji

Podroz do Dzakarty nie trwala dlugo, moze okolo 4h. Ale zdecydowanie ja zapamietamy, paciag tak nas wytarmosil na boki, ze zołądki nam sie prawie poodwracały :/
Moja kolezanka, Donna, odebrala nas z dworca i pojechalyśmy na gado-gado, nasz ostatnie:(
Ostatni dzien z Sophie, weczorem jeszcze „rodzinka z Padang” do niej zadzwonilai milo bylo ale i łzy sie polały.
Nastepnego dnia razem z Donną i jej bratem pojechalismy na wesele ich znajomych. Na moje nieszczescie wesele bylo wspolczesne a nie tradycyjne, zatem jawańskiego wesela nie widzialam. Podroz autem trwala okolo 5 godzin w jedna stronę; na owym weselu zjedlismy lunch i dalej w droge. Wladowaliśmy w okolicach Puncak’u, czyli malowniczych terenow gorzystych. Odwiedziliśmy plantację truskawek, wypilismy tradycyjną herbatę i wracalismy do domu, czyli kolejne 5 godzin w aucie.
Kolejny dzien… POWRÓT DO POLSKI!!!
Pozegnanie i w droge!!! Oczywiscie kilka łez , bo każdy z „rodzinki z Padang” zdecydowal się do mnie zadzwonić… i lecimy!!!
Najpierw do Singapuru, póżniej przez Londyn do Warszawy, a nastepnie pociagiem do Kołobrzegu. w sumie:
48 godzin.
Jeżeli mowa o „świńskiej grypie” no przyznam szczerze, że cala sytuacja, a raczej jej brak, zaskoczyła mnie bardzo!!!
Będąc na lotniskach w Indonezji, Malezji, Kambodży i Laosie wszędzie, każdy pasażer musiał wypełnić i podpisać deklarację na temat zdrowia. Chodziło o brak jakichkolwiek objawów. Nastepnie wszyscy pasazewrowie byli „skanowani” poprzez termo-coś. Tzn ich tempreatura ciała była sprawdzana taką „termo-kamerą”. Jeżeli ktoś miał choć jeden z objawów, był brany na obserwację ewentualnie kwarantannę.
Na lotnisku w Londynie i w Warszawie nic takiego nie bylo! Żadnych skanów , żadnych deklaracji na temat zdrowia. I bądź co bądź troche mnie to zdziwiło, że Azja pd-wsch lepiej przygotowana jest do pewnych spraw niż my.
Tak czy siak jestem w Europie. Przeszłam kolejny mały szok kulturowy… wszędzie jest papier toaletowy (co wiecej! on sie spłukuje!), do posiłków dostaję nóż i widelec, mam chleb , ser i ciepła kąpiel CODZIENNIE! a to już dla mnie w TYM momencie szczyt luksusu:)

Żegnaj przygodo… przedemną kolejna 🙂

Ps. ostatnie zdjecia z Jawy są na fb
http://www.facebook.com/album.php?aid=100744&id=771303556&l=d97ae0357a

Część poprzednich albumów wzbogaciłam o nowe zdjęcia, wiec jeżeli macie jeszcze raz ochotę do nich zaglądnąć, zapraszam:

http://www.facebook.com/album.php?aid=100543&id=771303556&l=e0604bbf0b

http://www.facebook.com/album.php?aid=94656&id=771303556&l=d13ea7c1ea

http://www.facebook.com/album.php?aid=77445&id=771303556&l=e3f3c7917e

http://www.facebook.com/album.php?aid=95037&id=771303556&l=64bd4ca829

http://www.facebook.com/album.php?aid=100434&id=771303556&l=f17b27b623

http://www.facebook.com/album.php?aid=100433&id=771303556&l=d4dd348b33

http://www.facebook.com/album.php?aid=92327&id=771303556&l=43dc460b54

http://www.facebook.com/album.php?aid=95034&id=771303556&l=01b577014d

http://www.facebook.com/album.php?aid=98653&id=771303556&l=034519dbe4

Sier
07

kilka zdjec: http://www.facebook.com/album.php?aid=98653&id=771303556&l=034519dbe4

Placac za pokoj w Jogjy,… zglupialysmy!!! Bylysmy tam az TYDZIEN! Najwyrazniej nam to miasto odpowiadalo 🙂
A bilet na pociag , ktorym bylysmy tak zdenerwowane… coz byl jeszcze drozszy!!!
Kupujac pani powiedziala: 110.000IDR (zamiast 80.000). Co ? Ze jak ? wczoraj powiedziano nam ze placimy 80.000IDR! (Zbulwersowane;)) a pani zza okienka na to: EVERY DAY- DIFFERENT PRICE ! (Codziennie jest inna cena!) No to tej logigki juz nie rozumiemy-totalnie! Pozniej okazalo sie, ze byl to weekend i nawyrazniej w weekendy bilety sa drozsze. I nie ze my sie wyklucamy o glupie 15 zlotych, ale tu za te 15 zlotych to ja nawet 6 posilkow moge miec:) (gado-gado rzecz jasna:))

(Czy aj juz wspomnialam jak to Indonezyjczycy pomyslu stania w kolejce nie pojmuja, najnormalniej staja przed Toba, lub przy samym okienku, gdziekolwiek: stacja, pociag, kawiarnia, ambasada!)

Pociag byl znacznie nudniejszy, drozszy i bez atrakcji niz nasz poprzedni…
Dotarlysmy do Pangandaran i znalazlysmy mily HomeStay, za przystepna cene, ze sniadanie i kawa i herbata od rana do nocy 😀 Troche czasu spedzilysmy na plazy, probowalysmy surfingu (niestety ja po pierwszym podwodnym nurkowaniu, poddalam sie ze wzgledu na moje bolace ucho-zeszta juz od m-ca, ale jakos tak caly czas myslalam , ze przejdzie). Na nastepny dzien udalo nam sie znalesc apteke, czyli sklep na dworze, wszystko w sloncu itp :/ Angielski jest tu marzeniem, wiec staramy juz sie tylko zartem im opisac o co chodzi. Ja zaczynam: „Au… au…. ” i pokazuje ucho (HAHAHA!). a pani na to odpowiada: „aha” z pelnym zrozumieniem i daje mi antybiotyk 😀 Tydzien wczesniej tak samo zrobila Sophie (tylko, ze z okiem) i tez dostala antybiotyk;)))
Zero lekarzy 🙂 a i z uchem coraz lepiej!
W Pangandaran pojechalysmy zwiedzic Zielony Kanion (Green Canyon). I bylo cudnie, mamy przepiekne zdjecia, ale niestety tu komputery nie reaguja na nasze aparaty fotograficzne.

Z Pangandaran wyruszylysmy autobusem do Bandung (autobus byl 3 razy tanszy niz pociag-logiki tu brak). I teraz jestesmy w 4 najwiekszym miescie w Indonezji, troche sie gubimy ale jest zabawnie. Wczoraj weszlysmy do malego sklepiku zobaczyc torby, a pan byl tam przyjazny i przemily, ze pomimo faktu, ze ogladnalysmy wszystko i niczego nie kupilysmy, on pokazal nam hotel z basenem (jego znajomego) gdzie mozemy odpoczac;) i pokazal przepyszne miejsce z chinska kuchnia (i do tego jeszcze zaplacil za nas! niezbyt komfortowa sytuacja). I tak jak Indonezyjczykom nie ufamy, inaczej, podchodzimy do nich z ogromna rezerwa, tak tu bylo widac, ze facet byl poprostu mily, przyjacielski i chcial pocwiczyc jezyk angielski;) A my przynajmniej milo spedzilysmy czas, bo planow i tak nie mialysmy, a do naszego „hotelu” wracac nie chcialysmy.
Aha nasz „hotel” (o ile tak mozna to nazwac) jest tragiczny, ale wyboru tu nie ma. Drogi jak na swoje warunki i psychodeliczny. Tak naprawde to doszlysmy do wniosku , ze budynek ten byl oddzialem psychiatrycznym (pokoje z minimalnym okienkiem, i caly pomalowany na szpitalny zielono-niebieski kolor).

Jutro Dzakarta! Chcemy tam spedzic 1 dzien (Sophie wieczorem juz wylatuje do Holandii). Bagaze chcialysmy zostawic w skrytkach na dworcu, ale jak sie dowiedzialysmy, ze wzgledu na ostatnie bomby , nie ma takiej opcji, wiec jeszcze nie wiemy jaki bedzie plan;)
A ja jutro wieczorem spotykam sie ze znajomymi tam, u nich tez nocuje, pozniej chca mi jeszcze pokazac okolice, gory, plantacje kawy i herbaty i znow noc i… poczatek 48godzinnej podrozy do domu:)
do szybkiego :*

Sier
01
troche wolnego :)

troche wolnego 🙂

Jogja… a my caly czas tu 🙂 plan byl 2 dniowy, ale piekno w tym , ze planowac tu nie trzeba. Jak sie podoba to sie dluzej zostaje, a jak nie to do kolejnego miejsca:)
Jogja jak najbardziem nam do gustu przypadla, ostatnie 2 dni spedzilysmy nad basenem smazac sie w slonsu, bo wypadaloby wrocic do domu choc troche opalonym;)
Zwiedzilysmy tu tez Prambanan (okolo 20 km od Jogjy) – hinduistyczny zespol swiatyni z IX wieku. Cudnie tam! W 2006 roku bylo tu silne trzesienie ziemi, dlatego tez swiatynie ucierpialy, czesc z nich totalnie sie zawalila. Wciaz tra id odbudowa i renopwacja, ale pieniadza sa sporym problemem (pomimo faktu, ze swiatynie te zostalu wpisane na liste swiatowego dziedzictwa UNESCO. Jak sie dowuiedzialysmy od naszego przewodnika, korupcja caly czas tu rzadzi (to wiedzialysmy juz dawno), a Indonezja podobno jest na 3 miejscu pod wzglegem korupcji… wiec odbudowa jeszcze troche potrwa.
Wstep do Prambanan kosztuje 11$ ale uwaga: studenci maja znizki. Dlugo sie nie zastanawiajac okazalam moje ubezpieczenie Euro 26(na ktorym nie ma juz napisu student, coz wszystko sie kiedys konczy) i dostalam znizke:) wstep kosztowal mnie 6$ 🙂

Jutro z rana wyruszamy dalej, czyli kierunek morze:) Plan jest taki: jeszcze raz sprobowac troche surfingu i zobaczyc (podobno cudny) Zielony Kanion. JKezeli chodzi o podroz… coz bilet autobusowy kosztuje okolo 70 zl, a pociag okolo 30 zl!!! roznica w cenie jest! odleglosc to jedyne 100 km. za poprzednia podroz pociagie , ktora wynosila ponad 200 km zaplacilysmy ok 12 zl. wiec logiki w tym nie ma, Ale nic to, jedziemy i odlicZamy juz dni do powrotu… 8 dni w Indonezji i do domku 🙂

Ps. dodalam nowe zdjecia z Jogjy na FB ale link jest ten sam: http://www.facebook.com/album.php?aid=96086&id=771303556&l=dbc066fe0e

buziaki i do niedlugiego

Lip
29

Z tancerzmi z baletu Ramayana

Jogja, niby zwykle miasto a jak nam tu milo:)
Wczoraj bylysmy na balecie Ramayana pod gwiezdzistym niebem, ze swiatyniami w tle:) Baletu wiele w tym nie bylo, ale na pewno tradycyjny Baliski taniec i opowiesc Indonezyjskiego „Romea i Julii”. Przed baletem zaopatrzylysmy sie w nasze ulubione danie gado-gado na wynos (bunkus!) , za cala 1 zlotowke! (A dzis to chyba najtanszy lunch znalazlysmy: lunch na 2 osoby + napoje wyniosl nasrazem 3 zl!!!)
Caly spektakl trwal 2h, a bilety (te najtansze) kosztowaly nas po 15 zl:) Wybralysmy sie tam na skuterze, coby oszczedzic na tutejszych wycieczkach organizowanych. W ten sam sposob zwiedzalysmy dzis Palac Sultana i Borbudur- czyli buddyjska swiatynie, oddalona o 50 km od miasta(swiatynia z 8-9 wieku, zrobila na nas spore wrazenie).
Pozatym jak zwykle caly czas ktos nas zaczepia na ulicy, probujac cos sprzedac, oferujac transport (nawet helikopter!), czy zwiedzanie miasta. Pytanie: skad jestesmy stalo sie tak nudne, ze zaczynamy wymyslac coraz to nowe panstwa. Ostatnio padlo na Etiopie i … facet dal wiare. Coz jutro bedziemy z Wietnamu:)

ps. zdjecia: http://www.facebook.com/album.php?aid=96086&id=771303556&l=dbc066fe0e

ps2. Troszke opalona jestem, ale nie ze jakos szalenie;) to tak z rozsadkiem mamo, w koncu znad morza jestem:D

Lip
28

moja milosc: es teller

YOGYAKARTA to YOGYAKARTA, spore miasto w srodkowej czesci Jawy i jedno z najbardziej odwiedzanych. Tu spedzimy okolo 4 dni. Pozniej udajemy sie na nasze ostatnie plazowanie i w okolice natury do Pandangaran, pozniej jeszcze Bandung i Dzakarta i fru przez Singapur i Londyn do domu. Jakos liczylam ostatnio ile zajmie mi ten powrot i cos oszacowalam 60 godzin :/:/:/
Pociag byl super tani!!! za 12 godzin, czyli przejechanie przez pol wyspy zaplacilysmy 28.000IDR czyli okolo 12 zl!!! Autobus kosztowal okolo 120 zl!!! Poniewaz jechalysmy z rana trzeba bylo jakies sniadanie skombinowac, no bo pozniej jak to tak w pociagu przez 12 h bez jedzenia. Zamowilysmy jedyne co bylo: mie goreng. czyli smazony makaron z kurczakiem i warzywami. na tlusto :/ kawy bysmy sie jeszcze napily ale juz czasu nie ma, 5 minut do pociagu. Wagody byly bez przedzialow, takie otwarte, wiec my tluczemy sie przez caly pociag z plecakami coby jakies miejsce znalesc. W ostatnim wagonie cos sie znalazlo. Oczywiscie jestesmy jedynymi turystami w pociagu wiec wszystkie oczy na nas polaczone z dotykaniem. Wspolpodroznik obok nas probuje nam wcisnac kit ze on ze Szwecji jest… Po szwedzku nie mowi i co najmniej na Szweda nie wyglada. W koncu pokazuje nam „swoje” prawo jazdy. Oryginalne szwedzkie prawo jazdy, ze zdjeciem…. kogos innego. Sprawdzamy co jest na drugiej stronie: prawo jazdy z Indonezji. Najwyrazniej facet znlazl czyjes prawo jazdy i przylepil je klejem do swojego, uwazal , ze to swietny zart a Policja nic do tego nie ma.
Pociag ruszyl i zaczyna sie:stragan w pociagu! Ryz, owoce, zabawki, nozyczki, igly do szycia, orzeszki, noze, ksiazki, kostki rubika, tasaki… wszytsko mozna tu kupic. Sprzedawcy chodza po pociagu i probuja sprzedac rozne rzeczy. Tanio! ale na co mi nozyczki czy tasaki (Indonezyjczycy zawsze sa bardzo obrazeni na nas , ze nic nie chcemy kupic:/ )
Kawa!!! najlepeij , ze nie ma tak w pociagu jak u nas, skoro jedzenie w pociagu to drogie. Tutaj tez istnieje nasz „WARS” a obiad juz kupic mozna za 4.000 rupii (okolo1 zl), no i byl nawet ES TELLER- nasz ulubieniec!!!! czyli owoce zanuzone w zimnym mleku kokosowym i brazowym cukrze, z najrozniejszymi zelkami w srodku:)
Po drodze mnostwo mlodych grajacych na gitarze i zbierajacych kase, nawet transwestyta byl, az sie zdziwilysmy ze ludzie mu/jej kase dawali (w koncu to Indonezja). Cos co mnie zadziwilo to pan chodzacy z mikrofonem i wielkim pudlem (nie wiem co to bylo ale wydawalo muzyke) spiewajac jakies piosnki.
Suma sumarum patrzac na zegarek nie pomyslalam ani razu: ile jeszcze godzin do konca. Raczej myslalysmy: pora na lunch? sok? es teller? kawe? itp 🙂
Juz sie zblizamy do Yogyakarty wiec szukamy tabliczek na stacjach. A tu nic. W koncu facet probuje nam wytlumaczyc , ze Yogye to juz przejechalismy… I jak to mozliwe ze my to przeoczylysmy? Stacja nie nazywala sie Yogyakarta (jak miasto) tylko … Lempuyangan. oooohhh. Wiec pojechalysmy dalej i musialysmy zawracac, ale z tym problemu nie mialysmy.
Po krotkim marszu znalazlysmy nocleg i oto tu jestesmy, dzis zwiedzamy miasto, jutro moze Borbodur, no i jeszcze na balet Ramayana pojdziemy:)

Lip
26

:)

Probolinggo, cale szczescie ze to tu zatrzymalismy sie na nocleg bo przy samym Bromo wszystko bylo juz zarezerwowane i drogie! Z rana wyryszylismy angkotem na dworzec coby publicznym transportem dotrzec w okolice wulkanu. Czekalismy sporo , okolo 2h , zanim sie nasz busik zapelnil-tak to tu dziala, zapelniony t jedziemy, powiedziano nam ze ma byc 15 osob. busik pelny a my czekamy… tylko na co…. okazalo sie ze jechalo z nami w koncu 27 osob!!!! scisnieci w srodku jak sardynki i na…. dachu tez!!! ok, zale za 2 $ za 1,5h jazdy warto.
Na miejscu bylo juz chlodniej, bo w gorach, i wspinamy sie, dlugo nam to nie zajelo , cos ponad godzine, i jestesmy na…. wulkanie, widoki cudne, tylko ten piach. Sucho i wietrznie wiec musielsismy przedrzec sie przez burze piskowe, ale my (dzielchy) dalysmy rade:)m chlopaki mieli problem z piaskiem w oczach itd
cudnie bylo zdjecia na fb. (badzo male, bo net slaby)

http://www.facebook.com/album.php?aid=95270&id=771303556&l=b733a488ed

jutro jedziemy dalej i juz tylko ja i Sophie do Yogyakarta, chloapki wracaja na Bali i fruna zprowrotem na Alaske. Jak cudnie bylo razem, tyle smiechu i przygod, ale to nie koniec. Jutro jedziemy 11h pociagiem oczywiscie najtanszym!! mwiec pewnie zywe kurczaki w wagonie beda wliczone w atrakcje:)

Lip
25


Rejs byl cudny 🙂
4 dni i 4 noce na pokladzie, trche choroba morska nas dopadla jak wyplynelismy na otwarty ocean i tak bujalismy sie przez 19h…. ale dalismy rade;) Cudowne rafy widzielismy, dzien spedzalismy na plywaniu, zwiedzaniu wodospadow i jezior (jak gdzies byl przystanek) , czytaniu ksiazek, sluchaniu muzyki, piciu piwa i nic nierobieniu. poprostu BOSKO! Po drodze zwiedzilismy tez wysypy Rinca z waranami, wyspa sama w sobie jest jak piec. Sucha i upalna, zero drzew, 2 h marszu w tym upale ale warany widzielismy chociaz. Budza respekt , przynajmniej moj!!!
Badz co badz, pzyznam sie z reka na sercu… jak juz doplynelismy na Lombok… to jakos milo mi bylo znow stac na ladzie.
Znalezlismy busik i w droge. Naszym cvelem byla mala miescina Kuta na poludniu wyspy , podobnie bajecznie ladne okolice i dobre miejsce na nauka surfowania.
Z 2 przesiadkami po 4 godzinach udalo nam sie znalesc owe miejsce. Niewiele noclegow am bylo i co wiecej wszystko pelne… wiec znow powstaje pytanie… co teraz. Czyli trzeba gdzies usiasc cos w koncu zjesc (zapewne nasze ulibione danie Gado-Gado, czyli warzywa w sosie orzeszkowym na ostro, normalnie 3 razy dziennie mozemy y to jesc;)) i porozmawiac z lokalnymi. I znow staramy sie mowic po indonezyjsku, jakos wychodzi (czasami). W koncu udalo nam sie znalesc nocleg za 2$ od osoby w niewykonczonym domku 🙂 Na drugi dzien wynajelismy skutery i deski i na plaze. Droga trwala okolo 1 godziny…. dziury okropne… Ian siedzac z tylu jako pasazer najnormalniej WYSKOCZYL ze skutera i wyladowal na jezdni. na szczesci nic sie mu nie stalo.
Surfowanie a raczej proby zakonczyly sie po 2 godzinach morze nam sie”cofnelo” ;). No to do naszego miasteczka i na Gado-Gado;)
Nastepny przystanek Kuta Bali, male zakupy i dalej,. Oczywiscie noclegow nie bylo WOGOLE!! jeden pokoj ktory znalezlismy to 27 $ za noc!!! nic nie mowiaz zarezerwowalysmy pokoj na 2 osoby i chlopakow przemyscilysmy tylnym wejscie. w ten sposob w 3 na lozku i w pojedynke na podlodze mielismy nocleg…. wciaz DROGO! druga noc i wciaz nic! 1 pokoj. wiec powtoka z rozrywki, pokoj 2 os a nas 4, cichaczem. cena lepsza bo 12 $ za noc. Sniadanie wliczone w cene, nawet chlopaki sie zalapali;)
Nastepnie dzien w podrozy (tak tato, na przemieszczenie sie do kolejnego miejsce liczymy minimum 12 h, wiec wiele czasu spedzamy w drodze ale jak sie chce zobaczyc indonezje nie ma innego wyjscia, olbrzymi kraj, a drogi niezbyt cudowne). i jestesmy na Jawie. Wczoraj dotarlismy do Probolinggo i stad jutro wyruszamy wspinac sie na wulkany , Bramo przedwszystkim ale zobaczymy moze i cos w okolicy tez. Jedynie moja stoa moze byc pewnym problemem…. wywinelam orla na blocie z plecakiem na sobie. i teraz ide do apteki szukac antybiotyku, bo rana niewyglada najlepiej.
buziaki kochani nowe zdjecia tez sa oto linki:
z rejsu: http://www.facebook.com/album.php?aid=94656&id=771303556&l=d13ea7c1ea

z Bali razy 2: http://www.facebook.com/album.php?aid=95034&id=771303556&l=01b577014d

z Flores:
http://www.facebook.com/album.php?aid=95036&id=771303556&l=e9e2e4b3e3

no i Lombok: http://www.facebook.com/album.php?aid=95037&id=771303556&l=64bd4ca829

Lip
16

W koncu udalo nam sie dotrzec na Flores, a podroz okazala sie podroza-przygoda;) Najpierw mielismy autobus z Mataram (Lombok) i po jedynych 24 godzinach jazdy mielismy byc na miejscu. Autobus najzwyklejszy w swiecie, zadnych lozek itp. Wkolo nas torby ryzu, kisci ananasow i co jakis czas karaluchy na nas! Czyli autobusem przez Lombok i Sumbawe… w podroz wliczamy tez 2 promy, jak sie pozniej dowiedzielismy;) Pierwsza podroz promem na Sumbawe trwala okolo 2 godziny, a my juz sie wynudzilismy jak mopsy. Dobrze , ze chlopaki mieli ze soba karty, wiec zaczelismy grac w jakas glupawa gre, z jezykiem pod nosem, co zaciekawilo Indonezyjczykow;)
Nasz autobus byl zapakowany po sam dach, i oczywiscie bylo wiecej pasazerow niz miejsc! Zatem „nadprogramowi” Indonezyjczycy siedzieli na workach z ryzem gdzies w przejsciu, wsrod kisci ananasow. Juz nie wspomne o akcie , ze tutejsi zawsze sie wpychaja czy to w kolejke czy to na Twoje miejsce w autobusie, tu wyjatku nie bylo…Cale szczescie my nasze miejsca mielismy. Noc w autobusie, nogi oczywiscie nie mieszcza nam sie w tym azjatyckich pojazdach ale coz. Noc przed nami i nagle zgrzyt i huk… cos zgubilismy po drodze , tylko co? Jakas spora metalowa czesc autobusu. Pytanie jak wazna byla ta czesc, skoro kierowca nawet sie nie zatrzymal.

(Droga okropna, najgorsza jaka do tej pory jechalam, ale nasze tabletki dzialaja)

O 2 w nocy autobus zatrzymal sie i juz nie ruszyl. Czekalismy przez 1,5h i zjawil sie nowy autobus. Najgorzej, pewnym utrudnieniem byl brak komunikacji, nikt nie moiwil po ang i jedyne co usyszelismy to bylo GAME OVER, HAHAHA, i tak nie widzielismy o co mu chodzi. Autobus zmieniony i dojechalismy do miasteczka gdzie mielismy miec przesiadke
(my nic o tym nie wiedzielismy;)).

7:00, jakis busik ma nas zawiezc do portu, z ktorego odplywa nasz 10h prom na Flores. Problem w tym ze prom odplywa o 8:00 a my do portu mamy wciaz okolo 1,5 h jazdy! nie zdazymy. a prom jest jeden dziennie:/ P{owiedziano nam ze jest tez prom o 10:00 wiec my czym poredzej busik znalezlismy i jedziemy. jeszcze 15 min do promu a my w droodze i…. policja nas zatrzymala. nier wiemy za co ale gladko poszlo i jedziemy dalej, jestemy na czas ale…. promu nie ma! podobno ma byc o 19:00 , czylki cala Indonezja! Caly dzien przeczekalismy w Sape, miejscowosci dziurze gdzie poza swatem nioc nie ma;)
Po calym dniu nierobstwa , wchodzim na prom, calonocny prom (mial byc na Flores okolo 5 rano). A tam zero krzesel, siedzen itd. kilka bylo ale juz dawno zajete. W koncu rozbilismy swoj biwak, na metalowym pokladzie, „otuleni” zimnym wiatrem. Przygodowo. Noc pod golym niebem, oczywiscie jeszcze do tego musialao zaczac padac
( i bylo okropnie zimno caly czas). 2 :00 w nocy a my juz na Flores. Co? za wczesnie, noclegu znalesc nie mozemy bo wszyscy spia, a my zmeczeni (poprzednia nieprzespana noc w autobusie, druga w polowie na promie w deszczu). Chodzimy , nic znalesc nie mozemy, w koncu rozbilismy swoj biwak na ganku hotelu. Ktos sie obudzil i dal nam pokoj 2odsobowy na nasz 4. 🙂
Wiele sie nie dziee, czekamy na nasza powrotna lodz na Lombok, mFloresu nie zwiedzilismy bo czasu nie mamy:( coz trzeba tu bedzie kiedys wrocic:)
teraz 4 dni i 4 noce na lodzi. plyniemy najpierw na Rince i Komodo, po drodze snorkujemy, zwiedzamy, lowimy ryby…
do nastepnego zatem

Lip
13

kilka zdjec, milego;)

http://www.facebook.com/album.php?aid=92327&id=771303556&l=43dc460b54

ps. nastepny wpis bedzie dopiero za tydzien, po powrocie z Flores, podobno tam NIC nie ma i zycie juz inne.
wlasnie sie dowiedzielismy o malarii tam i kombinujemy leki (ja mam:))
Wczoraj turysta z malaria przylecial stamtad samolotem do szpitala na Bali .Tewraz idziemy jeszcze szybko kupic 1 moskitiere tu (bo tam juz nic nie ma, tak mowia miejscowi tu)
buziaki

relaks przy zachodzie slonca:)

Lip
12

Bali bylo poki co niezlym rozczarowanie. Na lotnisku spotkalysmy sie z Ian’em i Michalem, chlopakami z ktorymi podrozujemy(o czym pisalam wczesniej). Poniewaz byla juz noc wybralismy miejscowosc najblizej lotniska (najbardziej turystyczna):Kuta. Zadnego noclego nie moglismy znalesc ale na 2gi dzien udalo nam sie znalezc cos taniego. od osoby 2,5$ za noc ze sniadaniem.. W Kucie jest niestety drogo i zadnej pieknej plazy nie ma, jednym slowem: nie warto! Za to spotykamy mase turystow, imprez, dyskotek i drogich sklepow. czyli nic czym jest Indonezja. Na 2gi dzien wynajelismy 2 skutery i pojechalismy wglab ladu, tylki bolaly jak cholera ale cos za cos. Widzielismy cudne gory, lokalne targowiska i imponujacy wodospad.

Z Bali wyruszylismy lokalnym promem na Lombok i dalej na Gillis Islands. (wyspy Gilli) (cena tej wycieczki 18$, za 13 h) Po drodze spottkalismy sie z Bartem chlopakiem, ktorego poznalysmy jeszcze nad jeziorem Toba. I tak kilka nastepnych dni spedzilismy razem. Znalezc tam nocleg o 19 rownalo sie z cudem, co wiecej noclegi sa drogie!!! nic co Lonely Planet mowi!. trzeba liczyc okolo 15$ na dwie osoby za noc. Zdesperowani zostalismy przygarnieci przez 2 Wlochow (ktorzy wynajmuja 3 domki). Mieli tylko 1 dwuosobowy domek wolny. Wiec my na to czy w 5 da rade? Suma sumarum, nasza 5 znalazla zakwaterowanie za 2,5$ od osoby za noc+sniadanie. We 3 spalismy na lozku, Michal na ziemi, a Ian w hamaku;)
Wyspy sa cudne, my bylismy na Gilli Air. No i uwaga Agus…. snurkowalismy:) w koncu!
poniewaz polaczenie miedzy wyspami jest drogie (dla bialych turystow), wykupilismy wycieczke czyli 6 h snurkowania dookola 3 wysp. Czyli kazdy z nas zaplacil po 8$ za lodz (ze szklanym oknem na podlodze, czyli wszystko co po woda juz mozna podziwiac)i sprzet do snurkowania (normalnie sprzet kosztuje tu 2 $(7 zl?) za dzien). Szybkie spluniecie na gogle i pod wode!!! Agus mialas racje, super frajda. Rybki, ryby, rafy i rozgwiazdy przepiekne niebieskie i ja wsrod setek blekitnych ryb. Meduzy parzyly jak cholera ale co tam. Anajlepsza atrakcja….ZOLWIE!!
Wszystkim udalo juz sie zobaczyc zolwie a mi wciaz nie. Niepocieszona:(, zgubilam nasza grupe, coz nie prad mnie prowadzi( prady nieziemsko silne i niebezpieczne, stad tez te meduzy). Prad mnie prowadzi, glowa pod wode i …. ZACZEKAJ NA MNIEEEE! Slysze siebie krzyczac przez rurke!!! Wielki przepiekny zolw wlasnie przeplynal obok mnie! Cudny byl! A prad byl tak silny, ze nie dalam rady poplynac za nim. Coz, znajomych chociaz znalazlam. Cudnie bylo, pozatym ksiazka, muzyka, plaza, woda i ja.
Aha. w ostatni dzien po zjedzeniu sniadania mje usta w lasciwie 1/4 moich ust nieziemsko spuchla. Jezu jak ja „cudnie” wygladalam. Niczym od dentysty, bo nad ustami tez byl babel! Calusnie;) Zniknelo po 2 dniach, wnioskuje ze mrowki mialam w nalesniku…
Jutro przed nami 24 h (30$)w autobusie do Flores, skad bierzemy jakas lupinke na Komodo coby w koncu te warany zobaczyc. I mamy nadzieje , ze uda nam sie wracac lodzia, 4 dni +4noce, ze snurkowaniem po drodze i lowieniem ryb,
ach no i oczywiscie skusilam sie na skosztowanie barrakudy i jeszcze jednej ryby, ktorej tlumaczenia znalezc nie moge ale po ang to red snapper.
A chlopaki kupili durian (wielki smierdzacy owoc, ktory wg mnie smakuje jak zimna zupa cebulowa, i albo sie go kocha albo nienawidzi) i probuje ich przekonac zeby sie go jak najszybciej pozbyli.
Zdjec chcialam zalczyc, ale niestety komputery tu nie czytaja naszych aparatow:/ a innej kafejki tu nie ma… wiec trzeba poczekac.
Buziaki
m